Jesteś w:
Motyw obyczajów i tradycji
Gdy już szczegóły związane z małżeństwem były ustalone, nadchodził uroczysty dzień zaślubin. Odświętnie przygotowywano izbę weselną w domu panny młodej, a pierwsi goście musieli wychylić kieliszek wódki za zdrowie pary (tak zwane „przepijanie”). Tak samo Reymont opisał ten zwyczaj w Chłopach. W dniu ślubu Jagny jej bracia wynieśli z izby wszystkie sprzęty, stawiając na ich miejsce stoły i ławy dla gości. Panna młoda przykryła stoły cienkim płótnem, przystroiła izbę wycinankami z kolorowego papieru (otrzymanego w prezencie od narzeczonego). Po drugiej stronie sieni, w izbie, w której składowano rupiecie, teraz było czysto. Sąsiadki - Ewka z Jagustynką gotowały tam weselne potrawy. W ramach przygotowań do wesela wybielono wapnem cały dom (na zewnątrz i w środku), ustrojono gałęziami świerczyny jego zewnętrzne ściany, opłotki udekorowano jedliną – pachniało jak w lesie. W końcu powoli zaczęli się schodzić pierwsi goście, zaproszeni nawet z okolicznych wiosek (zwyczaj nakazywał huczną zabawę). Przychodziły kumy, krewniaczki i dawnym obyczajem znosiły kury, chleby, placki, mąkę, a nawet i srebrne ruble. Wszystko to w podzięce za zaproszenie, by wynagrodzić gospodyni poniesione straty. Kobiety „przepijały” z gospodynią po kieliszku gorzałki…
Kolejnym obrzędem weselnym było obcięcie włosów pannie młodej (najczęściej chodziło o ścięcie panieńskich warkoczy), co miało symbolizować zamkniecie pewnego etapu życia (Jagna nie chciała zgodzić się na ten zwyczaj: „- A po dworach i miastach nie obcinają! - Pewnie, juści, bo im tak trzeba do rozpusty, żeby ludzi mogły ocyganiać i za co inszego się wydawać. Ale, będzie tu nowe porządki zakładała! Dworskie pannice niechta z siebie cudaki robią i pośmiewisko, niechta z kudłami jak Żydowice jakie chodzą - wolno im, kiej głupie, a tyś gospodarska córka z dziada pradziada, nie żadne miejskie pomietło, toś robić, winna jak pan Bóg przykazał , jak zawżdy w naszym gospodarskim stanie się robiło... Znam ja te miejskie wymysły, znam... jeszcze nikomu one na zdrowie nie wyszły! Poszła w służbę do miasta Pakulanka i co?...Mówił wójt, jaki papier przyszedł do kancelarii , że dzieciaka udusiła i w kryminale siedzi... albo i ten Wojtek, Borynów krewniak po siostrze, dorobił się w mieście sielnie, że teraz po wsiach po proszonyrn chlebie chodzi... a przódzi na Wólce gospodarstwo miał, konie miał i chleba po grdykę... zachciało mu się bułek, a ma kij i torbę na starość... Ale Jagna mądrych przykładów nie słuchała, a o obcięciu i gadać sobie nie dała. Namawiała ją Ewka, a ta znająca była, niejedną wieś znała i rok w rok do Częstochowy z kompaniami chodziła, przekładała i Jagustynka , ale jak to ona, zawżdy z przekpinami i naśmieszliwie, bo w końcu rzekła: - Ostaw warkocz, ostaw, zda się Borynie, okręci se nim rękę, ostrzej przytrzyma i mocniej cię kijem zleje...sama go obetniesz potem... Znałam taką niejedną ... - nie mówiła więcej”).
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
Obyczaje wiejskie ukazane w „Chłopach” Reymonta
Kolejnym obrzędem weselnym było obcięcie włosów pannie młodej (najczęściej chodziło o ścięcie panieńskich warkoczy), co miało symbolizować zamkniecie pewnego etapu życia (Jagna nie chciała zgodzić się na ten zwyczaj: „- A po dworach i miastach nie obcinają! - Pewnie, juści, bo im tak trzeba do rozpusty, żeby ludzi mogły ocyganiać i za co inszego się wydawać. Ale, będzie tu nowe porządki zakładała! Dworskie pannice niechta z siebie cudaki robią i pośmiewisko, niechta z kudłami jak Żydowice jakie chodzą - wolno im, kiej głupie, a tyś gospodarska córka z dziada pradziada, nie żadne miejskie pomietło, toś robić, winna jak pan Bóg przykazał , jak zawżdy w naszym gospodarskim stanie się robiło... Znam ja te miejskie wymysły, znam... jeszcze nikomu one na zdrowie nie wyszły! Poszła w służbę do miasta Pakulanka i co?...Mówił wójt, jaki papier przyszedł do kancelarii , że dzieciaka udusiła i w kryminale siedzi... albo i ten Wojtek, Borynów krewniak po siostrze, dorobił się w mieście sielnie, że teraz po wsiach po proszonyrn chlebie chodzi... a przódzi na Wólce gospodarstwo miał, konie miał i chleba po grdykę... zachciało mu się bułek, a ma kij i torbę na starość... Ale Jagna mądrych przykładów nie słuchała, a o obcięciu i gadać sobie nie dała. Namawiała ją Ewka, a ta znająca była, niejedną wieś znała i rok w rok do Częstochowy z kompaniami chodziła, przekładała i Jagustynka , ale jak to ona, zawżdy z przekpinami i naśmieszliwie, bo w końcu rzekła: - Ostaw warkocz, ostaw, zda się Borynie, okręci se nim rękę, ostrzej przytrzyma i mocniej cię kijem zleje...sama go obetniesz potem... Znałam taką niejedną ... - nie mówiła więcej”).
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14