Jesteś w:
Motyw obyczajów i tradycji
Antek wtoczył do sieni beczki przygotowane na kapustę i ustawił przy kominie szatkownicę. Do pracujących panien i mężatek dołączyła Nastusia (siostra Mateusza) z nowiną, że młynarzowi ktoś skradł konia ze stajni. Po chwili pojawił się stary Boryna i po przywitani z radością spostrzegł, że Jagusia ma na głowie chustkę – podarunek od niego. Choć chciał siąść przy dziewczynie, wstrzymał się na myśl plotek, które by wywołał tym krokiem.
Witek z Kubą przynieśli długa ławę, na której Józia ustawiła łyżki i miski, a po chwili zaprosiła ludzi do jedzenia. Maciej częstował wszystkich butelką okowity, której odmówiła jedynie Jagna mówiąc, iż nie zna smaku wódki. Gospodarze dobrze ugościli gości, dając im rosół z ziemniakami i mięsem. Po poczęstunku i odpoczynku wszyscy zabrali się ponownie do pracy. Innym zwyczajem były obrzędy związany z Dniem Zadusznym. Gdy nadchodził, w Lipcach od rana bezustannie biły kościelne dzwony, a po obu stronach drogi prowadzącej do kaplicy klęczeli modlący się żebracy. W zakrystii otoczony grupką ludzi organista otrzymywał od nich pieniądze na „wypominki” za duszę zmarłych, po czym zapisywał imię nieboszczyka w specjalnym zeszycie. Za kościołem ksiądz wyczytywał imiona zmarłych dusz, za które wszyscy zebrani się modlili.
Po południu w cmentarnej kaplicy odprawiano nieszpory. Przy wejściu na cmentarz ustawiano beczki, z których jedna należała do księdza, druga do organisty, trzecia Jambrożego, a do reszta żebraków. Przechodzący musieli coś do każdej wrzucić, na przykład chleb, kiełbasę, słoninę, masło, grzyby, a nawet motki przędzy (co najlepsze, dostawało się księdzu, co najgorsze – żebrakom). Ludzie, szepcząc i płacząc, chodzili wśród mogił. Opuszczali cmentarz, popędzani nadchodzącą nocą. Żebracze śpiewy umilkły, a wycie psów rozbrzmiewało w całych Lipcach. Drogi opustoszały, karczmę zamknięto. Mieszkańcy wsi oddawali się zadumie w zaciszu swych domów.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
Obyczaje wiejskie ukazane w „Chłopach” Reymonta
Witek z Kubą przynieśli długa ławę, na której Józia ustawiła łyżki i miski, a po chwili zaprosiła ludzi do jedzenia. Maciej częstował wszystkich butelką okowity, której odmówiła jedynie Jagna mówiąc, iż nie zna smaku wódki. Gospodarze dobrze ugościli gości, dając im rosół z ziemniakami i mięsem. Po poczęstunku i odpoczynku wszyscy zabrali się ponownie do pracy. Innym zwyczajem były obrzędy związany z Dniem Zadusznym. Gdy nadchodził, w Lipcach od rana bezustannie biły kościelne dzwony, a po obu stronach drogi prowadzącej do kaplicy klęczeli modlący się żebracy. W zakrystii otoczony grupką ludzi organista otrzymywał od nich pieniądze na „wypominki” za duszę zmarłych, po czym zapisywał imię nieboszczyka w specjalnym zeszycie. Za kościołem ksiądz wyczytywał imiona zmarłych dusz, za które wszyscy zebrani się modlili.
Po południu w cmentarnej kaplicy odprawiano nieszpory. Przy wejściu na cmentarz ustawiano beczki, z których jedna należała do księdza, druga do organisty, trzecia Jambrożego, a do reszta żebraków. Przechodzący musieli coś do każdej wrzucić, na przykład chleb, kiełbasę, słoninę, masło, grzyby, a nawet motki przędzy (co najlepsze, dostawało się księdzu, co najgorsze – żebrakom). Ludzie, szepcząc i płacząc, chodzili wśród mogił. Opuszczali cmentarz, popędzani nadchodzącą nocą. Żebracze śpiewy umilkły, a wycie psów rozbrzmiewało w całych Lipcach. Drogi opustoszały, karczmę zamknięto. Mieszkańcy wsi oddawali się zadumie w zaciszu swych domów.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14